Dusza sępa

Inwazja na Ukrainę  była dla nas szokiem. Liczyliśmy, że po Covidzie czeka nas kilka lat spokoju na leczenie ran. Jednak okazało się, że pragnienie Putina, aby przejść do historii niezależnie od ceny, jaką będziemy musieli zapłacić.  Co niestety, najpewniej mu się uda.

Jako dziennikarz z wykształcenia mam świadomość, że ludzie wykonujący ten zawód są postrzegani jako sępy. Poniekąd jest w tym wiele prawdy. My dziennikarze zaspokajamy naszą potrzebę, abyśmy czuli się poinformowani, niekoniecznie byli poinformowani. W rzeczywistości mamy w sobie coś z błaznów, którzy starają się żonglować słowem, aby przekazać informacje nie narażając się na karę. A najsmutniejsze jest to, że ludzie chcą tylko słuchać informacji, które potwierdzają co i tak już wiedzą. Zwątpienie jest aż fizycznie bolesne. Ludzie fanatycznie wierzący nawet w skrajnie odmienne sprawy mają ze sobą więcej wspólnego niż ze sceptykiem, człowiekiem letnim czy jak się teraz czasem mówi symetrystą.

Czy więc dziennikarz ma jedynie wybór bycia fanatykiem lub biedakiem, którego nikt nie słucha?? No nie do końca. Wielu dziennikarzy, być może większość, pisze to, za co dostaną pieniądze lub po prostu to co zleci góra. Może wydawać się to konformistyczne, ale nic nie jest czarnobiałe. Po pierwsze, no trzeba z czegoś żyć, a zwłaszcza w tych czasach, nie można sobie pozwolić na wybrzydzanie. Mówi się, że prasa papierowa  umiera, Czasem też musi coś napisać, choć nie zgadza się z konkretnym artykułem, bo jakoś trzeba utrzymywać relacje z kolegami i szefostwem. W żadnej redakcji nie ma jednakowych poglądów, i dobrze, bo tak nie powinno być. Ale nawet gdy piszemy o rzeczach, z którymi się nie zgadzamy, to możemy mimowolnie zacząć je popierać. W ten sposób w czasie Wojny w Korei indoktrynowali amerykańskich jeńców każąc im (w uproszczeniu), pisać referaty wychwalające komunizm. Po jakimś czasie zaczynali szczerze wierzyć w to, co pisali. To naprawdę działało, choć wymagało czasu i wielkiej wprawy przesłuchujących.

Pamiętam wojnę w Iraku. Był to czas, gdy Polska straciła swoją niewinność. Ironiczne, ale też i smutno było to, że niezależnie od orientacji politycznej, wszyscy roili o zacieśnianiu więzi z USA i kontraktach na odbudowę kraju. Obelenie tyrana było sprawą drugorzędną.. Ta wojna, której Polacy w większości się sprzeciwiali, zapoczątkowała łańcuch wydarzeń, który doprowadził do dzisiejszej sytuacji. Wtedy razem Miler z Kaczyńskim stanęli naprzeciw „Starej Unii”. Przez to część Europy uznała, że nie ma co liczyć na nowych członków, USA staje się żandarmem świata i może warto dogadać się z Rosją, aby stworzyć przeciwwagę. Jednak tym, co mnie do dziś smuci było ogólne przyzwolenie dziennikarzy na działania Amerykanów. Pamiętam, jak Tomasz Lis z zachwytem opowiadał o kolejnych zwycięstwach naszej koalicji.

Jednak gdy wspominam tamtą wojnę muszę przyznać jedno, dziennikarze byli wtedy bardziej profesjonalni. Dziś mam wrażenie, że odwołują się do naszych emocji, dużo krzyczą, ale zdumiewająco mało przekazują informacji. Dużo mówią o bohaterstwie Ukraińców, o głupocie Rosjan i o tym, że trolle czyhają. I to wszystko. Bardzo niewiele nienacechowanych emocjami wiadomości. Nawet broń jest straszna lub wspaniała. Wiem, że ta wojna jest nam wszystkim dużo bliższa niż jakakolwiek inna, lecz z tego też powodu chciałbym, czuć się bardziej poinformowany. A tak otrzymujemy pytania „Czy Rosjanie mają na froncie cały sprzęt elektroniczny?” Czyli co? Gierki ze zbieraniem jajek też? Albo rozważania, czy Rosjanie zajęli Czarnobyl, aby zdobyć pozostawione tam paliwo do reaktora. Choć to ostatnie zostało podpowiedziane przez jakiegoś generała, więc żurnały mogą być trochę usprawiedliwione. Niestety, ale nie tak to powinno wyglądać.  Aby zdobyć bardziej konkretne informacje muszę wchodzić na stronę Al Jazhery przeczytać wmiarę rzetelne, nienacechowane emocjami wiadomości.

Martwi mnie też jak bardzo media włączyły się w retorykę patriotyczną. Nie wiedzą, czy Rosja jest niebywałym zagrożeniem, czy też bandą prymitywnych idiotów, aczkolwiek wszystko wskazuje, że prawdziwe jest to drugie. Zachwycają tym, że cywilom rozdaje się broń i uczy robienia koktajli mołotowa, choć tego raczej nie powinno się tego robić, bo da to agresorowi usprawiedliwienie do brutalizacji swoich działań. Tutaj kuriozum było moim zdaniem zdjęcie z niepełnosprawnymi robiącymi butelki z benzyną. Ale chyba najgorsze jest, jak nasze kochane sępy cieszą się, że Ukraińcy zgotują Rosjanom drugi Afganistan. Podczas radzieckiej interwencji w  Afganistanie kilkadziesiąt tysięcy Rosjan zginęło ponad milion Afgańczyków. Ja przepraszam, ale nie jest to perspektywa, która powinna radować kogokolwiek.

Trochę też boję się polowania na rosyjskie trolle. Przypuszczam, że każdy choć trochę wyłamujący z powszechnego optymistycznego trendu może otrzymać łatkę sługi Kremla i co gorsze, może to się rozszerzyć na wszelkie niewygodne opinie. Jest w tym pewna ironia, bo przez ostatnie dziesięciolecia to prawica przodowała w szukaniu rosyjskich szpiegów, wystarczy przypomnieć historię premiera Jerzego Oleksego. Teraz jednak nasz kochany, paranoiczny rząd będzie czuł się usprawiedliwiony. Może nawet dojść do dziwnej sytuacji, że lewica z prawicą zaczną się nawzajem oskarżać o bycie „ruskim szpionem”. Co może być równie zabawne, co tragiczne.

„Zła wiadomość to dobra wiadomość” to ulubione stwierdzenie wielu dziennikarzy. Ta wojna spadła dziennikarzom z nieba. To cyniczne, gorzkie i okrutne, ale niestety prawdziwe. Przynajmniej dla dziennikarzy, którzy żyją z mówienia nam tego, co uważamy za ważne. Albo wręcz z tworzenia w nas potrzeby, aby wiedzieć więcej na jakiś temat. Uczą nas szukania wiadomości, z których każda z osobna jest prawdziwa, ale razem przedstawiają zafałszowany obraz rzeczywistości. Zakłamany i spaczony niczym dusza sępa… Ale sęp je tylko padlinę naszych uczynków…

A gdy król odejdzie…

A gdy król odejdzie…

Prawo i Sprawiedliwość jest najważniejszą partią w Polsce, której żadna siła nie może się przeciwstawić. Opozycja jest słaba i skłócona, a poważnych wewnętrznych tarć praktycznie brak. Jednakże ta pozorna siła może w przyszłości okazać się największą słabością partii założonej przez Jarosława Kaczyńskiego.

 

Jest powiedzenie, że władza absolutna korumpuje absolutnie. Wbrew popularnym opinią, dyktatury i autorytarne reżymy rzadko zachowują przez dłuższy czas pełnię swej efektywności. Wynika to z różnych przyczyn, zadufania w sobie tyranów, ich nieelastyczności i niewielkiej zdolności do autorefleksji. Żeby daleko nie szukać, wystarczy popatrzeć na Rosję, która  mimo kilku lat koniunktury gospodarczej, pod rządami Władimira Putina  nadal nie wypracowała recepty na bolączki jakie ją trawią. Nie trzeba tu wspominać państw takich jak Korea Północna,  które byłby śmieszne, gdyby nie były tak straszne.

 

Jednak prawdziwy problem zaczyna się, gdy „dyktatora” zabraknie. Niejednemu analitykowi od spraw zagranicznych spędza sen z powiek wizja tego, co się stanie gdy Władimir Putin nie będzie już władał drugą potęgą nuklearną na świecie. Być może właśnie ów strach przed tym, czym się stanie Rosja bez niego sprawia, że przywódcy tak wielu mocarstw godzą się na jego skądinąd awanturniczą politykę.   Mamy dobre przykłady do czego może dojść, gdy w jakimś kraju zabraknie nagle tyrana, który przez wiele lat sprawował władzę żelazną ręką. Wystarczy popatrzeć na to tego doprowadził w Libii upadek  Muammara Kaddafiego, podobna sytuacja miała, albo raczej ma miejsce w Iraku pozbawionym Saddama. Tyran przekształca państwo tak, że nie może ono bez niego funkcjonować. Niewielu płacze po martwym dyktatorze, a jeszcze mniej walczy za obalonego władcę.  Jednakże tyran pozostawia po sobie próżnię, bowiem niszcząc wszelaką opozycję doprowadza do sytuacji w której unicestwione zostały wszelakie instytucje zdolne do sprawowania władzy.

 

Podobna sytuacja ma też miejsce w państwach demokratycznych naszego regionu. W krajach zachodu jakieś zalążki społeczeństwa obywatelskiego zaczęły się rodzić już we wczesnym średniowieczu, u nas jednak mieszczaństwo, które przecie było głównym nośnikiem idei demokratycznych, zanikło w dobie złotej wolności, która to została z kolei zdławiona przez zaborców. Nawet podczas tych dwudziestu lat wolności między wojnami nie potrafiliśmy dać przetrwać legalnie wybranej władzy dość długo, aby nowy ustrój mógł utrwalić w kraju. Po PRL obudziliśmy się w kraju pełnym cwaniaczków i domorosłych autokratów, co do niedawna całkiem dobrze oddawała  sytuację w parlamencie. Teraz jednak trochę się zmieniło.

 

W większości polskich partii politycznych nie było demokracji. Choć jeszcze w latach dziewięćdziesiątych były one, nie licząc może PSL i SLD, były zlepkiem raczej niewielkich ugrupowań, które łączyły na równi poglądy co chęć sprawowania władzy i umiłowanie przywilejów, to potem mieliśmy do czynienia raczej z potęgami skoncentrowanymi wokół silnego lidera. Tak było niemal od początku w PiS i w PO niedługo po jej założeniu. Trochę bardziej skomplikowana sytuacja panowała w SLD, ale i tam doszło do wszechwładzy Leszka Milera, co koniec końców doprowadziło do upadku tej partii. Platforma Obywatelska była niegdyś silna, ponieważ przewodził jej dosyć sprawny polityk jakim był Donald Tusk, który bardzo dobrze zarządzał swoim ugrupowaniem i potrafił kierować społeczeństwem aby wygrywać wybory. Gdy zastąpiła go Ewa Kopacz, zaczęły się problemy. Okazało się, że partia zbudowana wokół silnego przywódcy jakim był były szef PO, nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. To w gruncie rzeczy smutne jak mało trzeba, aby walki wewnętrzne i krótkowzroczne intrygi doprowadziły do tak strasznego upadku wielkiej i silnej organizacji. Grzegorz Schetyna nie wydaje się być osobą zdolną do zastąpienia Donalda Tuska, albo nawet Ewy Kopacz. Wyraźnie widać. Że nie ma on pomysłu na poprowadzenie partii i w porównaniu ze znacznie mniej do niedawna znanym i raczej nie tak zaprawionym w politycznych bojach Ryszardem Petru wydaje się być znacznie mniej aktywnym, wręcz biernym. .  Nie bez powodu powstają spekulacje o nieformalnym sojuszu między nim, a Jarosławem Kaczyńskim.

 

Czy taki los spotka Prawo i Sprawiedliwość? Jarosław Kaczyński niegdyś borykał się z wieloma konfliktem wewnątrz swego ugrupowania. Kilkakrotnie musiał sobie radzić z próbami utworzenia konkurencyjnej partii, powstałej z byłych posłów i działaczy PiS. Musiało być to trudne, nawet dla nieustępliwego i zdeterminowanego polityka jakim jest lider rządzącej partii. Na pewno i tak nieufnego człowieka uczyniło jeszcze bardziej podejrzliwym. Mimo wszystko, wyszedł z tych prób zwycięsko i na przekór głosów wielokrotnie sugerujących, że po tak licznych porażka powinien się wycofać z polityki, w 2015 zdobył władzę. Jednakże w nie tak dalekiej przyszłości może się okazać, że sukces prawa i sprawiedliwości jest tymczasowy. Jarosław Kaczyński ma już 67 lat, co czyniłoby zeń emeryta gdyby wykonywał inny zawód. Jako polityk i lider partii rządzącej  jest narażony na silny stres, a ten nie wpływa dobrze na zdrowie. Z drugiej strony patrząc na kondycję polityków na świecie, nie można być tego tak całkiem pewnym, najwyraźniej na niektórych presja sprawia wręcz, że dopiero wtedy czują, że żyją.   Niezależnie od wszystkiego, będzie musiał odejść i to prędzej niż później

 

Kto zastąpi Jarosława Kaczyńskiego, tego nie można całkiem przewidzieć, więc nie będę roztrząsał tego tematu. Pewnym jest jednak, że nie będzie miał on łatwego zadania, wręcz zupełnie odwrotnie. Prawo i Sprawiedliwość jest tworem całkowicie podporządkowanym swemu przywódcy, narzędziem wykonywania jego woli. Pozbawił swoich „podwładnych” jakiejkolwiek siły sprawczej, nawet prezydent i premier nie mają ochoty lub też możliwości przejawiania własnej inicjatywy. Otoczył się łagodną formą kultu jednostki, i dla wyborców Prawo i Sprawiedliwość oraz Jarosław Kaczyński to teraz niemal to samo.  Bez niego może przez jakiś czas będą popierać jego ugrupowanie, o ile na scenie politycznej nie pojawi się ktoś z bardziej im odpowiadającą ofertą. Co więcej, nie wiadomo, czy PiS przetrwa brak swego przywódcy. W tej partii jest wiele silnych osobowości, które tylko czekają na okazję, aby przejąć władzę. Być może wielu z nich odejdzie, inni będą toczyć walki wewnątrz partii. A jak wszyscy wiemy, wojny domowe są najbardziej niszczycielskie. Gdy tylko zaczną się walki wewnętrzne, to na jaw wyciągnięte zostaną wszelkie brudy i przewinienia. Wyborcy PiS’u dotychczas wierzący mocno w nieskazitelny wizerunek swej partii, z pogardą odnoszący się do tego, co przekazują nieprzychylne media.

 

Gdy król odchodzi, jego miejsce zajmuje następca. Lecz gdy następcy brak, albo nie jest on gotów objąć władzę powstaje próżnia, a świat nie znosi próżni. Jeśli wypełni ją ktoś o odpowiednich umiejętnościach to nie jest źle, gorzej gdy zrobi to jakaś miernota, o wybujałym ego. Nawet kiepska stabilność jest lepsza od chaosu. Niestety,  bardzo często silny przywódca niczym drzewo o rozłożystych konarach tłumi rozrost mniejszych roślin, tak więc gdy upadnie w końcu powalone przez grom lub próchnicę, wokół niego wyrosną jedynie źdźbła trawy.